Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/256

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ny! — tłumaczyła ożywionym tonem — Stamtąd, jeżeli nie będzie jeszcze zbyt późno, wpadniemy do obserwatorjum, lub też, w przeciwnym razie, powrócimy wprost do domu! Tam podobno ma być niewypowiedzianie ślicznie! Nasi sąsiedzi zrobili tę wycieczkę i są nią zachwyceni. Zwłaszcza S. Giuseppe i Ottajano, leżące na wschodnim stoku, mają być cudowne! Zgadzasz się Daisy?
Pani Athow wzruszyła wesoło ramionami.
— Naturalnie! Zobaczmy te cuda! Co najwyżej mogę dzisiaj nie zaspokoić swej ciekawości co do „Hadesu“. Ale mniejsza z tem! Ten człowiek — tu wskazała ruchem głowy na Jerzego — stwarza mi codzień taki Hades, że to wystarczy!
Wyhowski i Amy wybuchnęli głośnym śmiechem.
— A cóż ty, człowieku, na mój projekt? — pytała Amy, usiłując opanować śmiech.
— Pana Jerzego nie ma się co w tym wypadku pytać! Zawsze robi to, co ty zechcesz — wyrzekła z niewinną miną Daisy, posyłając Wyhowskiemu kpiące spojrzenie.
Zmieszana Amy przysłoniła źrenice firankami swych rzęs.
Wyhowski czuł, że aby uratować sytua-