Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/255

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Przenieśmy się do Sorrento! — proponowała Daisy.
Wyhowski po krótkim namyśle skinął potakująco głową.
— Dobra myśl! — rzekł z uznaniem, zapalając papierosa. — Coprawda... w Sorrento czasami wieją chłodne wiatry od strony Alp, lecz przy stosownej uwadze nie będzie to dla kuzynki niebezpieczeństwem.
— Więc jutro do Sorrento! — zadecydowała z ożywieniem Daisy.
— Tak... nawet już jutro! — potwierdziła Amy. — Nie uwierzycie, jak dokuczyło mi już Amalfi!
— Wiec w takim razie może zawrócić? — proponował Wyhowski. — Jeżeli jutro od rana już mamy się przeprowadzać!
Amy zaoponowała gorąco.
Nie! Któż mówi, że muszą opuścić Amalii rankiem? Można to będzie uczynić doskonale i popołudniu! Za nic nie chce oderwać się teraz od przestrzeni! Przeprowadzka przeprowadzką, a wycieczka swoją drogą!
I poczęła prosić Wyhowskiego, aby minąwszy Castellammare, skręcił na drogę, biegnącą przez ruiny Pompei podnóżem Wezuwiusza, okrążając górę całkowicie.
— Zajedziemy do Resiny z drugiej stro-