Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/230

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tuję się w tych wszystkich machinacjach gabinetów ministerjalnych... notach... naradach i temu podobnych rzeczach! Chyba, że jakiś obiad dyplomatyczny... bal...
— Niestety! — uśmiechnął się Wyhowski. — Nie mogę pani służyć czemś podobnem... jakoś głucho o tem w dziennikach. Poza pobytem emira Afganistanu...
Żachnęła się niecierpliwie.
— Wiem już... wiem! Od paru dni przecież świat nie zajmuje się niczem innem! Ona podobno ma być niezwykle piękną... widział pan jej podobizny? No i jak pan ją znajduje? Prawda... nic szczególnego! Nie rozumiem. jak mógł się Londyn tak nią zachwycać!
— Hm... względy polityczne! — wtrącił Wyhowski, zapalając papierosa. — Rywalizacja z Sowietami... państwo buforowe...
Pani Daisy z oburzenia aż uniosła się na leżaku.
— Dziwię się bardzo, że pan tak fałszywie stawia tę kwestję! Cóż mają względy polityczne do bezstronnej oceny piękności kobiecej?! Albo się jest piękną bez żadnych zastrzeżeń, albo nie i wówczas wszelkie wyrachowania i kurtuazje panów dyplomatów nie pomogą! Takie jest moje zdanie!