Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

W tejże samej chwili dostrzegł postać młodego mężczyzny, wychylającą się z okna narożnego domu z lewej strony wylotu ulicy.
Mężczyzna ów trzymał dłoniach jakiś przedmiot. Przez chwilę wpatrywał się w linję żołnierzy, znajdujących się pod nim, poczem wzniósł nagłym ruchem ręce w górę i cisnął z rozmachem na dół trzymany w nich przedmiot.
Rozległ się potworny huk detonacji.
Wyhowski padł na siedzenie limuzyny, rzucony gwałtownym pędem powietrza.
Limuzyna skręciła raptownie w prawo, na chodnik. Wachlarze przednich kół otarły się ze zgrzytem o mur domu. Lecz de Risor nadzwyczajnym wysiłkiem zdołał w ostatnim momencie skierować samochód na jezdnię.
Wylot ulicy spowity był całkowicie kłębami ciężkiego, szaro-żółtawego dymu, z którego wypadały, zataczając się i potykając postacie żołnierzy. Niektórzy z nich, ubiegłszy parę zaledwie kroków, padali na bruk ulicy, lub czepiając się dłońmi ścian wlekli się chwiejnym krokiem, osuwając się co chwila na ziemię.
Drugi, takiejż samej mocy, jak i pierwszy, wybuch targnął powietrzem. Bas dział,