Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

drzwiach wyjściowych w nadziei, że uda się im uchwycić moment, gdy strzały i świst kul ucichną na tyle, aby można było wychylić się na ulice.
Lecz strzały, zamiast milknąć, potężniały z każdą chwilą.
Wyhowski skierował się na piętro, chcąc pobudzić swe towarzyszki do większego pośpiechu.
Spotkał je w połowie schodów.
Amy była spokojna, lecz na twarzy pani Athow malował się żywy niepokój. Drżącemi ze wzruszenia palcami nadaremnie usiłowała zapiąć guzy swego podróżnego płaszcza.
— Prędzej... prędzej! — naglił Wyhowski, posłyszawszy warkot samochodowego motoru. — Niema ani jednej chwili do stracenia.
Roztrącił tłum, kupiący się na kurytarzu i pociągnął panie za sobą ku drzwiom, wychodzącym na sień wjazdową.
De Risor już oczekiwał tam.
Niskim pochyleniem głowy powitał kobiety.
Wyhowski usadowił je na niskiem siedzeniu limuzyny. Walizki umieścił poza niemi, jako osłonę od świszczących w ulicy kul.