Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Na Plaza de Tetuan robotnicy wycięli w pień dwie kompanje strzelców i zdobyli trzy armaty! — krzyczał na kurytarzu przeraźliwy dyszkant kobiecy. — Co to będzie... o Santa Madre del Tarragona! Portjer rozmawiał z żołnierzami, którzy stoją na naszej ulicy... mówili, że wycofają się zapewne wgłąb miasta, gdyż obawiają się otoczenia od strony Plaza de Tetuan i od ulicy Vicàltaro, którą podobno też zajęli powstańcy!
Do czytelni wpadł Wyhowski, ubrany już do drogi.
— Moje towarzyszki będą gotowe za dziesięć minut! Możemy jechać — zakrzyknął od progu.
De Risor porzucił swe obserwacyjne stanowisko koło okna.
— Stanę z autem w bramie wjazdowej. Tam państwo wsiądziecie i pędem wypadniemy w ulicę! Całe szczęście, że nie jest ona zbyt długa! W ciągu kilkunastu sekund znajdziemy się już za zakrętem i możemy kpić wówczas z pocisków! — mówił, biegnąc ku drzwiom.
Wyhowski wypadł za nim na kurytarz, pełen wystraszonej służby i gości hotelowych. Niektórzy z tych ostatnich, odziani i z walizkami w rękach, tłoczyli się przy