Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Wyhowski milcząco przyjął to wyznanie, co, zdawało się, zdziwiło nieco de Risor’a.
— Jestem anarchistą! — powtórzył, nie spuszczając oczu z twarzy Wyhowskiego.
Ten skinął głową.
— Tak... przeczuwałem to od pewnego czasu — rzekł spokojnie.
De Risor uśmiechnął się.
— I nie dziwi to pana?
Wyhowski patrząsnął głową przecząco.
— Nie, chociaż, przyznaję, nie codziennem jest spotkanie dumnego hidalga kastylijskiego i zarazem anarchisty w jednej osobie! — odrzekł żartobliwym nieco tonem.
W źrenicach hiszpana zamigotały iskierki radości.
— Dostrzegł pan to jednakowoż! Spostrzegawczość pańska przynosi mu zaszczyt! Tak, panie, gdybym żył za czasów Ferdynandów i Izabell włóczyłbym się zapewne po świecie, podbijając wraz z Kortezem złotodajne krainy za oceanem lub jak Don Quichot walcząc z wiatrakami, a tak...
— A tak pan walczy z urojonymi wiatrakami zła! — przerwał jego słowa Wyhowski.
Don Just kilkakrotnie potrząsnął przecząco głową.
— Myli się pan! — rzekł poważnym to-