Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jakiś czyn lub obserwował czyny innych i momentalnie rezultatem jego zastanawiania się nad nimi była myśl: „czy to jest dobre“? Nie mówię w tym wypadku o „dobru“, jako o pojęciu ogólnie obecnie przyjętem... o antytezie „zła“. Nie... na to było jeszcze zawcześnie! Ot... poprostu pojęcie dobra oznaczało dla pierwotnego człowieka pojęcie własnej wygody i korzyści. Rzecz prosta, że te czyny innych, które nie miały na celu jego dobra, były dlań niewygodne i niekorzystne... krzywdziły go temsamem, czyli były w stosunku do niego niesprawiedliwemi. Jak pan widzi, pojęcie to już w swem zaczątku, w kolebce niemal, stało się bardzo elastycznem, gdyż, rzecz prosta, niekoniecznie jedne i te same czyny muszą być korzystnymi dla dwóch lub więcej jeszcze stron! Zmieniło się bezwątpienia wiele od czasów wykluwania się ludzkich pojęć; wiele z nich uległo tak gruntownemu przeobrażeniu, że nie przypominają w niczem swych pierwowzorów... wiele z nich zmodyfikowano nawet względnie udatnie... wszystkie one, jako takie, są już dzisiaj niewzruszonemi... jedno tylko pojęcie pozostało takiem samem, jakiem było w chwili swych narodzin... elastycznem... nieuchwytnem... a to pojęcie sprawiedliwości!