Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tu. Należy się bezwzględnie liczyć z tem, że jeszcze dzisiejszej nocy wybuchną awantury na krańcach miasta, lecz będą to tylko preludja do burzy, jaka rozszaleje nad miastem dopiero nazajutrz.
— Teraz zaledwie jest druga, więc wystarczającem będzie, jeżeli pan zbudzi swe towarzyszki o szóstej... powiedzmy, o piątej godzinie. O szóstej będziecie już w porcie, do którego, jeżeli pan na to łaskawie zezwoli, dowiozę państwa mem autem, które stoi tutaj w garażu hotelowym — radził don Just. — Kilkanaście minut wystarczy zapewne panu na to, aby pan zdążył opuścić Barcelonę bez narażenia siebie i towarzyszek na spotkanie się z „dochodzącym swych praw“ ludem.
Ostatnie słowa wypowiedziane były z tego rodzaju piekącym sarkazmem, że Wyhowski mimowoli uśmiechnął się, rozbawiony szczególną ideologją hiszpana.
Ten dostrzegł snać to, gdyż w oczach jego zatliły się nagłe błyski wesołości straceńca.
— Rozumiem pana doskonale! — mówił, śmiejąc się wesoło. — Dziwnym się musi panu wydawać człowiek, który ongi obracał się w towarzystwie socjalistów, którzy z racji swych przekonań i wierzeń, są przecież ultra-demokratami i który równocześnie wyra-