Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Syndykat miejscowych związków robotniczych proklamował dzisiaj strajk generalny. Z okolicznych zakładów przemysłowych i kopalń ciągną tłumy robotników, którzy, jak słychać, nie chcą tym razem poprzestać tylko na jałowem manifestowaniu, a mają zamiar dokonania rzeczy o wiele poważniejszych. Gubernator wie o tem i dlatego będzie usiłował przeciwstawić sile siłę... Jest więcej niż pewne, że będą się bić!
Dostrzegłszy zdumienie Wyhowskiego, uśmiechnął się lekko.
— Niechaj pan nie zapomina, że są to katalończycy! — dorzucił tonem informacyjnym. — Tutaj łatwo nietylko o strajk, lecz również i o otwarty bunt! Katalonja, a zwłaszcza Barcelona i jej najbliższe okolice, to siedlisko wiecznego niezadowolenia i popędów burzycielskich! To beczka prochu, która wybucha od lada iskierki!
Wyhowski ochłonął już z pierwszego wrażenia.
Więc to była ta „atrakcja“, której wyczekiwał de Risor! Więc to nadzieja obserwowania krwawej walki powstrzymywała tego przeciwnika monotonji życia od udania się na miejsce katastrofy lizbońskiej?