Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

sięcy istnień ludzkich, a tak łatwo wzruszający się wspomnieniami młodości?
Wspominał o nieporozumieniach pomiędzy sobą a władzami i konieczności opuszczenia granic swej ojczyzny. Czyżby to był jeden z tych wiecznych rewolucjonistów, jakimi przepełniony jest półwysep Pirenejski, spiskujących bezustannie, wszędzie i przeciwko wszystkiemu? Anarchista?
Człowiek, który nie może wytrwać bez fascynujących atrakcji... goniący za niemi... trawiący czas na wyczekiwanie jakichś wstrząsających nerwami wypadków!
Wyhowskiemu już po raz drugi przyszło na myśl, że, jak wnioskować należało ze słów don Justa, obecny pobyt jego tutaj związany był również z nadzieją jakichś „lokalnych atrakcji“.
Miał właśnie zamiar zapytania hiszpana o rodzaj tych atrakcji, gdy wtem miarowy odgłos kroków setek nóg żołnierskich i szczęk kopyt końskich o bruk uliczny, wdarły się do wnętrza czytelni przez rozwarte, aksamitnemi storami przysłonięte okna.
Hiszpan rzucił wzrokiem na zegar, wiszący na ścianie nawprost niego.
Skinął głową, jak gdyby stwierdzając, że wszystko jest w porządku.