Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zresztą zauważył od chwili wyjęcia barometru z pudła, stała, jak i jej bliźniacza siostrzyca na „stałej pogodzie“.
— Co to być może, u licha? — rozmyślał, obserwując ponownie chmurę. — Gdyby to był orkan, to barometr leciałby bezwarunkowo w dół na łeb, na szyję! Nie... to coś innego! Zresztą... ten czarny placek nie ma zupełnie wyglądu chmury! Ciężkie... posuwa się powoli, jak żółw... robi raczej wrażenie dymu!
Amy, która również dostrzegła zaciemniony widnokrąg, zauważywszy wyraźne denerwowanie się Wyhowskiego, nie przerywała biegu jego myśli ni jednem słowem, wnioskując trafnie, że to „coś“, rozciągające się przed niemi, musiało snać być rzeczą naprawdę niezwykłą, skoro wyprowadziło z równowagi takiego doświadczonego i obytego z różnemi niespodziankami lotnika, jakim był jej kuzyn.
Po chwili Wyhowski sam przerwał dość długo ciągnące się milczenie.
— Nie rozumiem doprawdy, ani powodów rzucania aparatem, ni też nie domyślam się składu tej czarnej mazi, pełznącej przed nami! — mówił, wzruszając ramionami. — Przypuszczać należy, to dym! Lecz znów z dru-