Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

szane pianą i pyłem niespokojnych fal, wyspy Alderney i przepływali właśnie nad Quernesey, kierując się na zachodnio-północny cypel półwyspu Bretańskiego, skąd, przecinając na ukos zatokę Biskajską, zamierzano jeszcze przed zapadnięciem zmroku osiągnąć urwiste brzegi przylądka de Penas, stanowiącego, najbardziej na północ wysunięta część prowincji Asturja.
Podróż zapowiadała się doskonale.
Ponieważ główna kabina łączyła się wygodnem przejściem z osłoniętym przedziałem dla pilota, więc co chwila to jedna, to druga z pań zabierały miejsce obok Wyhowskiego i nadziawszy na głowę hełm, zaopatrzony w miniaturowy aparat telefoniczny, łączący się z takimż aparatem hełmu Wyhowskiego, gawędziły z nim ochoczo, zanudzając go pytaniami o ten lub ów szczegół aparatu.
Pani Daisy nie posiadała się z radości, że uległa namowom Amy. Co chwila zrywała się z miejsca i biegła od Wyhowskiego do Amy, od niej znów do przedziału pilota, dzieląc się wrażeniami powietrznej wyprawy.
Wychyliwszy głowę poza rozwarte okienko, głośno podziwiała przepyszną grę barw,