Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Japończyk przez chwilę mierzył drwiącym nieco spojrzeniem irytującego się towarzysza generała, poczem zawiadomił go, że dowódca jego, admirał Uru, w myśl posiadanych rozkazów siłą zajmie twierdzę.
Poczem, skłoniwszy się wytwornie, opuścił gabinet komendanta Władywostoku, udając się na pokład swego kontrtorpedowca.
Nie upłynęło jeszcze dwóch godzin od chwili tej, gdy naddrednoty japońskie, wspomagane przez lżejsze pancerniki i krążowniki, zionęły ogniem i żelazem na umocnienia fortecy.
Trzygodzinne bombardowanie zamieniło je w stosy gruzu. Eskadra rosyjska uwięziona w porcie poszła na dno, postrzępiona dosłownie przez potężne wybuchy celnych granatów z armat olbrzymów japońskich.
Armaty forteczne próbowały nadaremnie przeciwstawić siłę swego ognia sile ostrzeliwania japończyków. Ani ilością, ni też kalibrem swych luf nie mogły rywalizować z działami admirała Uru.
To też, gdy około godziny siódmej po południu oddziały piechoty marynarki japońskiej, wysiadłe na ląd z obu stron fortecy, poczęły się zbliżać do pierwszych jej umocnień i, niepowstrzymywane przez nikogo, zajęły