Strona:Wacław Gąsiorowski - Zginęła głupota!.pdf/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bnie sam do «Kredytu Powszechnego» wstąpię; a teraz proszę mi zawołać Majnera.
Herszkowicz wyszedł, a w kilka sekund później do gabinetu Hilarego pukał zlekka mały człowieczek, znany w całem biurze ze swego nieokreślonego rodzaju zajęcia, jakie pełnił u prezesa, i z niezmiernie dużej na obszar głowy.
— Słuchaj-no, Majner — zaczął Światowidzki — czy ty znasz Błażejewicza, tego dawniejszego kancelistę w zarządzie Towarzystwa eksploatacyi lasów?
Majner skrzywił się, błysnął przebiegle małemi oczkami i kiwnął twierdząco głową.
— Otóż, jeżeli go znasz, tem lepiej; ale czy jesteś z nim w dobrych stosunkach?
— O, jaśnie panie prezesie — zaskrzeczał przeraźliwym dyszkantem Majner. — Pan Witold Błażejewicz to jest mój najlepszy przyjaciel... my się tak kochamy, jak dwie dziury w moście!
— To bardzo dobrze. Wiesz o tem zapewne, że został wczoraj wydalony ze służby?
— Dlaczego nie mam wiedzieć? Jak jaśnie pan prezes powie słówko, to zaraz na drugim końcu świata słychać.
— Otóż Błażejewicz został wydalony za pogróżki, jakich się względem mnie dopuścił. A ponieważ jest to dlań kara za mała, trzeba go