Strona:Wacław Gąsiorowski - Zginęła głupota!.pdf/239

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— W takim razie chcę mówić z zarządem inżynieryi miejskiej.
— Gotowe!
— Zarząd inżynieryi?
— Tak jest. Kto mówi?
— Światowidzki. Czy jest u panów pan Wieszkowski?
— Niema!
— Był przecież przed chwilą!
— Nie, panie, nie był wcale.
— Pan się myli.
— Nie mylę się wcale. Znam go dobrze. Pan mnie nie poznał? Mówi Boszutski.
— A!... Panie radco, jak wypadł protokół?
— Proszę pana, napisaliśmy tylko to, co było naszym obowiązkiem. Protokół, o ile mi wiadomo, odesłany został już do sędziego śledczego.
Światowidzki odszedł od telefonu. Więc to prawda, prawda... Niema ratunku! Musi zmarnieć, zginąć i wszystko... wszystko, co było owocem trudu, nieprzespanych nocy, ciągłego ryzyka, ciągłego drżenia nerwów — przepadło, przepadło bezpowrotnie! Co za upokorzenie! On, prezes, bankier, król kolejowy, obywatel, wielki ekonomista, powaga... musi upaść, musi zniżyć się do tych, których od wielu lat kopał, którymi pogardzał i którzy byli dlań tylko mięsem, miazgą ludzką, materyałem do urabiania zeń