Strona:Wacław Gąsiorowski - Zginęła głupota!.pdf/227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Już dobrze, dobrze! jygojystą jadca jesteś. Niech będzie. Wiem, wiem. Lecz pamiętajcie napisać porządnie, porządnie...
— O... o to może pan być spokojny, napiszemy uczciwie... i tylko prawdę!
— Jakto pjawdę?... — wyjąkał zmieszany Wieszkowski.
— A no, bo mówiąc szczerze, to jest fuszerka, najwstrętniejsza, jaka tylko być może... Do widzenia!
— Jadco! Jadco! — jęknął Wieszkowski!
Lecz «jadcy» już nie było — oddalił się, podążając za kolegami.
Światowidzki spostrzegł niezwykłą bladość i pomieszanie Wieszkowskiego.
— Panie Hipolicie! Jakże tam? Co panu jest? Cóż mówił do pana Warowski?
— Nie wiem, coś knują. Dawałem trzy tysiące na głowę!
— Trzy tysiące?.. to szaleństwo! Pan nie masz sumienia, marnujesz pieniądze!
— Co jobić? Dawałem i nie chcą słuchać!...
— Nie chcą słuchać! — wykrzyknął drżącym głosem Światowidzki. — Więc mieliby nie przyjąć robót? Panie... mów pan całą prawdę, chcę wiedzieć o wszystkiem natychmiast...