Strona:Wacław Gąsiorowski - Zginęła głupota!.pdf/228

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tyle było rozpaczy w głosie Hilarego, że Wieszkowski zawahał się, i zmieniając ton, rzekł uspokajająco:
— Panie pieziesie! Zimnej kjwi! Sam nie wiem. Udają mi puistów, dogadać się nie można. Najwyziej mogą nam coś zakwestyonować, coś odrzucić. Nie takie wielkie nieszczęście! Oni może nawet muszą dla samego pozoju... Natujalnie!
— Ach! — westchnął z widoczną ulgą Światowidzki, ocierając krople zimnego potu. — Tak mnie pan przestraszyłeś! Bądź-co-bądź, zachowywali się bardzo dziwnie, bardzo! Lecz masz pan racyę: oczy na nich są zwrócone, przeto taka kombinacya jest nawet o wiele pewniejszą. A kiedy można będzie mieć kopię protokółu?
— Jutjo, z pewnością jutjo. Pjawdopodobnie wezwą i mnie do podpisania. Niech się tylko pan pjezieś nie denejwuje, bo jeszcze niema czem. Ba, czy to nam piejwszyzna? A pamięta pan to zajwanie się mostu w tydzień po komisyi, albo ta hjyja o balastowanie djogi?...
— Ba, ba! Masz pan racyę! Zdawało się co chwila, że bomba pęknie, że wszystko dyabli wezmą...