Strona:Wacław Gąsiorowski - Zginęła głupota!.pdf/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Przepraszam. Nie mogę przyjąć — przerwał znów Ryżanowski, — żegnam! Koledzy pozwolą pewno ze mną dla sporządzenia aktu?
— Oczywiście — potwierdził Boszutski.
— Idę z panami — dorzucił Warowski.
Członkowie komisyi skłonili się, pozostawiając w niemem osłupieniu Wieszkowskiego i Światowidzkiego.
Wieszkowski, nie tracąc przytomności, pobiegł parę kroków za odchodzącymi, i pociągnąwszy na stronę Warowskiego, szeptał niepewnym głosem:
— Jadco dobjodzieju! Co to? Komedya? Dlaczego? Powiem kjutko: dwa tysiące na osobę... Nie?! Trzy tysiące gotówką! Ale to żajty! Pjawda? Cóżby wam na tem zależało? No, powiedz jadca? Wjeszcie kpijcie sobie z tego Iżanowskiego, wasze dwa głosy jozstrzygną. Co, pjawda?
— Mój panie, owszem, żywię dla was wiele wdzięczności za upominek. Przydał mi się bardzo... bardzo mi się przydał. Jeszcze raz dziękuję, tylko nie mogę zezwolić na jakieś uchybienie porządkowi. Teraz czas na protokół, ale nie na poczęstunki.