Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dopytuje i ministrów mu nasyła — pewno, że nie bez kozery!...
Stanowisko naczelne, wpływy!... O lada uśmiech, lada skinienie co najprzedniejsi zabiegają... Dosyć mu wyraz rzucić, żeby być odgadywanym. Jedno spojrzenie i wyrok łaski albo niełaski... Potęga, władza!...
Gdy te marzenia kołysały pana Anastazego — inne zgoła uczucia wstrząsały szambelanową.
Po oddaleniu się męża, pani Walewska przeszła do ubieralni i, odprawiwszy służebnę — zasunęła się w róg wyściełanej kanapy. Wiadomość, że ma pozostać w Warszawie, nie dawała jej spokoju — życie w pustkowiu walewickiem, którego tak obawiała się przed chwilą, wydało się jej rajeni. Warszawy się bała — chłodu wiejącego ku niej z salonów, bała się i księżnej siostry, i Anetki Potockiej, i słynnej pani de Vauban, i tego całego świata i intryg, plotek, drobnych nienawiści, małych zabiegów... Sama znała go dotąd niewiele, lecz z każdego zetknięcia się z nim wynosiła gorycz, żal, bolesną ranę... I za co?... Czy że uległa woli matki, że oddała się człowiekowi, który mógł być jej dziadem, że wyrwać musiała z serca wszystkie porywy, że życie siało się dla niej ową księgą, mającą najpiękniejsze początkowe karty zlepione?... Z dzieciństwa bodaj, z dzieciństwa pełnego jasnej myśli, promiennej wiary jutra — została wtrącona w odmęt przesyłu. Kazano jej, wschodzącej nieledwie, iść z zachodem — poszła i skryła wszystkie swe zawody i wierzyć chciała, że dzień zaczyna się i kończy chmurnym zmierzchem, że zmierzch daje ciszę życia, a ta cisza właśnie jest nieskończenie lepszą nad dawne, jej własne, bujne mary!
Pani Walewskiej przyszło na myśl, że pobyt w Warszawie zapewnić jej może większą swobodę, a przynajmniej wyrwać z jednostajności, powstrzymać gderliwość męża, a wreszcie mieć niejaką rozmaitość. Myśl ta jednakże, prze-