Strona:Wacław Gąsiorowski - Emilja Plater.djvu/319

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XV.

Zmrok zapadał, kiedy do pogrążonego jakby w pół śnie dworku pani Michałowskiej, runęła cała starszyzna z rozgwarem, szczękiem.
Emilja wyszła do przybyłych. Twarzyczka jej była bielsza, niż zazwyczaj, oczy przygaszone, przyćmione w swym zwykłym blasku.
— Wiadomości! Rozkaz dzienny!
Były zaiste wiadomości i dobre wiadomości i takie, które lada chwila mogły przerwać oszmiańskie kłopotarstwo.
Przybył emisarjusz, z Wilna przybył. W Wilnie popłoch. Billewicz ogłosił rewolucję w powiecie wileńskim. Łabanowski generała Bezobrazowa napadł. Srodze mu dokuczył, pojmał go nawet, lecz puścił z niewoli. Bezobrazow wszakże zebrał bataljon i rzucił za Łabanowskim, potłukł i nieszczęśnika chwyciwszy, na wzajemność, zakuł w kajdany i Chrapowickiemu odesłał. Lecz tu właśnie Billewicz rzucił się na Bezobrazowa, potarmosił i ścigał pod samo Wilno. Coś dziewięćdziesięciu nasi rozciągnęli. Reszta wpadła do miasta z wrzaskiem na Zielony Most, że Polacy idą. Tęgo się Billewicz sprawił. Depesza od generała Ogińskiego aż z Trok dotarła...
— Z Trok!
— Generał Krukowiecki z Wojskiem Polskiem do-