Strona:Wacław Gąsiorowski - Emilja Plater.djvu/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Więc masz jeden argument więcej, jedną konieczność więcej!...
— Półnos atoli zapewnił, że jeszcze za trzy dni można ręczyć...
— Trzy dni! A po trzech dniach, czeka nas rozprzężenie, klęska dobrowolna, niechybna!
— Mamy zatem przed sobą dwa dni. Cezary może zdąży, a może od kawalera Grużewskiego nadejdzie nowina.
— Od Grużewskiego! Ach, niezawodnie, z zapytaniem, czy niema wiadomości, i pięknem oświadczeniem, że i on czeka, i stu takich jak on czeka.... i że i tam marnieją najlepsze sposobności. Słyszała, Staniewicza im uwięzili. Więc teraz wyglądają nowego sejmiku i elekcji nowego marszałka! Nie winię zresztą Grużewskiego, boć na imię mu tysiące. Nie, nie! dosyć tego daremnego spodziewania, dosyć... Mamy owsiejowskich, mamy kilkudziesięciu imbrodzkich, których wuj Mohl przyrzekł, będziemy mieli pana Kazimierza, ten nie chybi, a nakoniec mamy lud dusiacki...
— Lud, prawdopodobnie, bo oddziału sformowanego Władysław nie ruszy bez Cezarego... dał parol.
Hrabianka obstawała dalej za rozpoczęciem kroków stanowczych. Anetka zaś, wbrew zwykłej swej powolności, broniła z takim zapałem Cezarego, z takiem przekonaniem dowodziła, że bez niego cały zamysł na samobójczem skończy się szamotaniu, na bezcelowych ofiarach, że Emilja ustąpiła, a raczej poddała się bolesnemu przygnębieniu.
Cisza zaległa pokoik. Emilja na ostatnią apostrofę Anetki nic nie odrzekła. Pannie Prószyńskiej znów od-