Strona:Wacław Gąsiorowski - Emilja Plater.djvu/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Cierpliwość!... Możnaż zrywającym się do lotu orłom o cierpliwości mówić? Możnaż opóźnić to, co samo przez się z braku cierpliwości się rodzi? Nie do nieposłuszeństwa nakłaniam, lecz do wiary w siebie, we własne siły. Doświadczeni, statyści nie sprostają teraz. Ich prawo stanowić, gdy fala grzbiet najeży... Opanowanie Dyneburga da nam oścień, da nam punkt oparcia, da nam hasło nad hasłami... Zanim armja Dybicza zdoła zmierzyć grożące jej na tyłach niebezpieczeństwo, już oddziały powstańcze szarpać będą jej arjergardę, już Dyneburg wyszczerzy paszcze armat na swoich budowniczych! Nie oglądajcie się na wiekiem pochylonych, na Warszawę patrzcie... a mrowie za wami ruszy, pójdą nietylko młodzi, ale i starcy, i dzieci, i kobiety! Dwóch was jest Platerów między podchorążymi, tedy po dwakroć silniej pamiętać wam należy, iż Platerowie nietylko umieli bronić Dyneburga, ale i zdobywać go potrafili.
— Wilhelm Plater, pułkownik, za Batorego — wtrącił pan Kazimierz.
— A rodzic kuzyna, jako major inżynierów, w brygadzie Radziwiłła pod Macdonaldem, w roku dwunastym.
Ten sejmik sprawił, że gdy starszyzna rodu, po ukończeniu narad, zeszła się młodzieżą i, dla jej nauki, zaczęła napomykać o potrzebie chłodnej rozwagi, twarze sejmikowiezów takiemi płomieniami zagorzały, iż pan Adam krasławski trącił nieznacznie pana Michała szlosberskiego, pan Stanisław dowgieliski ku panu Casparowi antuzowskiemu spojrzał, i nauka pracowicie ukuta, prysła raptem. A że nadto imć pan Ignacy dąbrowicki wspomniał coś o swej artyleryjskiej służbie, tedy w panach Michale i Stanisławie majorskie zagrały szarże i rozmowa aż dudniła od bitewnej wrzawy.