Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
155

na te nieprzyzwoite i niewłaściwe odezwanie, mówiąc dalej:
— Czy pan znasz położenie pani Osborne, mój panie? Straszny cios, co ją dotknął, nadwątlił jej zdrowie, jej zmysły — i bardzo wątpliwe czy je kiedy odzyska? Jedna tylko istnieje okoliczność, co może ją jeszcze przywiązać do życia — ma wkrótce zostać matką. Czyż pan chcesz i to dziecię niewinne odepchnąć — jak odepchnąłeś? Nie, nie, na wspomnienie Jerzego wybaczysz niewinnemu stworzeniu.
Osborne tysiące przekleństw miotać zaczął na syna, pragnąc przedewszystkiem usprawiedliwić swoje postępowanie i ażeby surowość swoją przed własnem sumieniem wytłumaczyć, usiłował przesadzić nieposłuszeństwo syna. Według niego — w całej Wielkiej Brytanji nie było ojca, coby tak cierpliwie i wyrozumiale obchodził się z krnąbrnym i nieposłusznym synem, który nawet przed śmiercią nie chciał się przyznać do winy. Cóż dziwnego, że z jego szaleństw niedobre wyniknęły następstwa? Nieszczęśliwy zaś ojciec jedno tylko miał słowo, którego nigdy nie złamał; przysiągłszy, że nie będzie rozmawiał póki życia z tą kobietą, nie uzna jej nigdy za żonę swojego syna.
— Upoważniam pana do powtórzenia jej moich słów — dodał, naciskając na ostatnie wyrazy — jest to postanowienie niezachwiane aż do końca życia.
Dobbin zrozumiał, że się niczego od zaciętego starca nie można było spodziewać. Biedna wdowa mogła tylko liczyć na szczupłe swoje dochody i pomoc od brata.
— Nie trzeba przed nią skrywać smutnej tej osta-