Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
128

becności, mówiła że wyrósł i wyprzystojniał, i że szkoda iż siostrom jego nie dostało się w udziele nieco z jego powierzchowności. Dowiedziawszy się iż stanął w hotelu, oświadczyła iż nie ścierpi tego i kazała Bowlsowi posłać natychmiast po rzeczy pana Jakóba i pójść zapłacić jego rachunek. Spojrzała przytem ukradkiem na Pitta, który omal nie pękał z zazdrości. Pomimo wszelkich łask swoich ciotka nie ofiarowała mu nigdy pomieszkania u siebie, a temu smarkaczowi na pierwszym wstępie zdarzała się ta gratka!
— Za pozwoleniem, łaskawy panie — rzexł Bowls, zbliżając się z głębokim ukłonem — w którym hotelu są pańskie rzeczy?
— O! zawołał James, zrywając się, jakby trochę zaalarmowany — ja... ja pójdę sam!
— W którym hotelu? zapytała panna Crawley.
— U... u Tomasza Cribbs... rzekł James, rumieniąc się po same uszy.
Panna Crawley wybuchła śmiechem usłyszawszy tę nazwę, a pan Bowls, jako stary sługa, pozwolił sobie także zachichotać raz, nim stłumił resztę swojej wesołości. Dyplomata uśmiechnął się tylko z lekka.
— Ja... nie znałem lepszego zajazdu — rzekł James spuszczając oczy. — Nie byłem przedtem nigdy w tem mieście, a woźnica wskazał mi ten zajazd!
Twierdzenie to było cokolwiek niedokładnem, fakt bowiem był taki, że tym samym dyliżansem z Southhampton co James przyjechał był do Brighton słynny Pett z Tudbury, mający potykać się z drugim zawołanym bokserem Fibberem z Rottingdean, a James po-