Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/329

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
325

dów, zdrad i upokorzeń, nim odważy się zrobić podobne wyznanie.
Każdy niemal sprzęt w tem cichem ustroniu przypominał Amelji czułą, macierzyńską troskliwość jakiej niedawno jeszcze była przedmiotem; gdy przeciwnie myśl o wspaniałem łożu z adamaszkową kotarą, wzno szącem się jak katafalk w ponurej sypialni przy Cavendish Square, przejmomała ją strachem. Zdawało się jej przytem że błyszczące oczy i złośliwy uśmiech Rebeki wszędzie ją ściga. Miotana jakimś tajemnym niepokojem. Amelja uklękła przy dawnem swojem łóżeczku i nie wiemy jak długoby tak pozostała, gdyby nie oznajmiono jej że herbata gotowa. Amelja zeszła ze spo kojem w duszy i z pogodą na twarzy, — nie myśląc już prawie o zielonych oczach Rebeki i o zimnem obejściu się Jerzego. Chcąc w około siebie roztoczyć promienie szczęścia, biedna kobieta zdawała się zupełnie szczęśliwą. Uściskawszy serdecznie rodziców, Amelja odjechała do swego wykwintnego hotelu i z uśmiechem na ustach spotkała Jerzego powracającego z teatru.
Dzień następny był ważniejszym przez Jerzego poświęcony interesom. Bilard, karty i inne wydatki osłabiły tak dalece jego finanse, że musiał się zgłosić do plenipotenta swego ojca dla odebrania należnych mu resztek ojcowizny i dla zaopatrzenia w brzęczącą monetę wypróżnionego już woreczka. Dwa tysiące, które miano mu wypłacić, nie mogły wystarczyć na długo, ale Jerzy liczył na to że serce ojca nie jest tak twarde jak opoka, że wawrzyny i sława wojenna skruszyć go zdołają