Strona:W. M. Thackeray - Pierścień i róża.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Bulbo zasiadł do fortepianu, przy którym właśnie śpiewała Angelika i zaczął jej wtórować fałszywym ochrypłym głosem; potem strącił na jej wspaniałą suknię filiżankę czarnej kawy, którą mu podał lokaj. Plótł jak Piekarski na mękach, a wkońcu zwalił się jak kłoda na atłasem obitą otomanę i chrapał tak, że szyby drżały w oknach. Prosię umiałoby się zachować przyzwoiciej. A jednak Angelika spoglądała na niego rozmiłowanemi oczami i wyobrażała sobie, że na całym świecie niema piękniejszego i rozumniejszego młodzieńca!
Bezwątpienia urok ten rzucała na niego zaczarowana róża, którą Bulbo miał zatkniętą w butonierce. Wierzcie mi jednak, że wiele młodych panien zakochuje się w kawalerach, którzy niewiele większą mają wartość od Bulby.
Lulejka przysiadł się tymczasem do Gburyi-Furyi i plótł jej niestworzone androny. Gburya-Furya z każdą chwilą wydawała mu się piękniejszą. Powtarzał jej, że równie anielskiego, jak jej, oblicza, nie zdarzyło mu się oglądać nawet we śnie. Że jest starszą od niego? to głupstwo! Gotów jest poślubić ją każdej chwili, gdyż ona jedna może mu dać szczęście.
Na to czekała chytra ochmistrzyni. Poślubić następcę tronu Paflagonji było szczytem jej marzeń! Przewrotna kobieta pośpieszyła czemprędzej do sąsiedniego pokoju i napisała na dużym arkuszu papieru następujące oświadczenie:
„My, z Bożej łaski, jedyny syn i następca nieboszczyka króla Seriozo, władcy państwa paflagońskiego, ślubujemy niniejszem i ręczymy parolem rycerskim pojąć za żonę najmilszą sercu naszemu, czcigodną i cnotliwą Kunegundę Gryzeldę dwojga