Strona:W. M. Thackeray - Pierścień i róża.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ku Lulejce, wrzeszcząc: — Milcz, milcz, prostaku bezwstydny. Jak śmiesz wspominać niecne zuchwalstwo swoje. Masz! masz! swój śliczny pierścionek, nie wart grosza jednego! — i szybkim ruchem ściągnęła z palca pierścionek i wyrzuciła go przez otwarte okno.
— Angeliko! to obrączka zaręczynowa mojej nieboszczki matki — krzyknął Lulejka.

— A mnie co do tego, czyja to była obrączka, życzę ci, ożeń się z tą, która tę obrączkę znajdzie, choćby z pierwszą lepszą garderobianą, bo że mnie do ołtarza nie powiedziesz, to jak dwa a dwa cztery! Oddaj mi natychmiast mój pierścionek, słyszysz? Nie mogę znieść ludzi, którzy wypominają po sto razy każdy drobiazg, ofiarowany im z dobroci serca! Nie myśl, że będę żałowała tego pierścionka, który pewnie kupiłeś za dwa grosze na chłopskim jarmarku. Znam kogoś, kto mnie obdarzy tak cudownymi podarunkami, jakich ty we śnie nawet nie widziałeś!