Strona:W. M. Thackeray - Pierścień i róża.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w domu i oddawała Pani swej tysiące usług. Najpiękniejsze suknie księżniczki, budzące podziw powszechny, były dziełem małych jej, pracowitych rączek. Szyjąc i haftując przysłuchiwała się z największą uwagą wykładom profesorów, którzy codziennie odbywali lekcje z Angeliką. Ale podczas gdy Rózia chciwie łowiła każdy wyraz, padający z ust uczonych mężów, księżniczka poziewała ukradkiem albo myślała o najbliższym balu. Lekcje tańca brały dziewczynki razem; muzyce przysłuchiwała się Rózia z szczególniejszem zajęciem i w nieobecności Angeliki grała z wielkim zapałem ćwiczenia i zadane do nauczenia utwory. Tak samo było z nauką rysunków, to samo z językiem włoskim, francuskim i innemi naukami. Strojąc się na bal, mówiła księżniczka: — „Mogłabyś też, Róziu, wykończyć wieczorem rysunek mój na jutrzejszą lekcję”. — „Dobrze, proszę jaśnie panienki” — odpowiadała z radością Rózia i natychmiast zabierała się do roboty. Tylko że nie kończyła zadań i rysunków Angeliki, ale robiła je na nowo. Jednego razu, naprzykład, profesor rysunków kazał księżniczce narysować głowę rycerza. Otóż rysunek, „zaczęty” przez księżniczkę, wyglądał mniej więcej tak: