Jednego pięknego dnia, kiedy księżniczka Angelika była jeszcze malutką dziewczynką, guwernantka jej, wielce szanowna pani Gburya-Furya wyprowadziła ją na przechadzkę do wspaniałych królewskich ogrodów. Gburya-Furya osłaniała starannie parasolką delikatną twarzyczkę księżniczki przed palącemi promieniami słońca, a mała Angelika niosła w rączce smakowite ciasteczko z rodzynkami, przysmak, którym uczęstować chciała łabędzie, hodowane licznie na stawach królewskiego parku.
Obie damy dochodziły już do brzegów stawu, gdy wtem przydreptała ku nim mała dziewczynka, jakiej nawet niemłode już i doświadczone oczy czcigodnej guwernantki nie oglądały jeszcze nigdy w życiu.
Było to maleńkie, milutkie stworzonko — ale w jakimż dziwnym, niezwykłym stanie! Dziewczynka wyglądała tak, jakby już Bóg wie jak długo nie była wcale czesana i myta. Prawdziwy las bujnych gęstych włosów wichrzył się nad jej wybladłą twarzyczką.
Jej płaszczyk podarty był na strzępy, a na nóżkach miała jeden tylko i to bardzo podarty trzewi-
Strona:W. M. Thackeray - Pierścień i róża.djvu/33
Ta strona została uwierzytelniona.
JAK WIELKI FRAUCYMER KSIĘŻNICZKI ANGELIKI POWIĘKSZYŁ SIĘ O JEDNĄ MALEŃKĄ OSÓBKĘ
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/5/5e/W._M._Thackeray_-_Pier%C5%9Bcie%C5%84_i_r%C3%B3%C5%BCa.djvu/page33-1024px-W._M._Thackeray_-_Pier%C5%9Bcie%C5%84_i_r%C3%B3%C5%BCa.djvu.jpg)