Strona:Włodzimierz Stebelski - Roman Zero.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
XXXII.

„Ten skrypt nieważny!“ rzekł na zgromadzeniu
Ojciec do Jana, gdy nowej kompanji
On przewodniczył w smutku i milczeniu,
„Moi panowie, w czynach wyuzdani,
Wszak już nazwałem kłamstwo po imieniu.
Firma fałszywą jest, a to, co na niej,
To jest nieuctwem i blagą spowitem —
Bo ten wasz porfir... on jest fosforytem!“

Jerzy Gozdawa krzyknął: „Tam do licha!“ —
Adwokat Kąkol, obcych myśli sługa,
Odpowiedzialność na Tumanka spycha,
A zaś Tumanek do Krywełły struga.
A zaś Krywełło, jak w katarze kicha
I jak w malignie milcząc tylko mruga,
Ten, co w Gujanie orał w cieniu mory
I na mórz brzegu ciosał labradory.