Przejdź do zawartości

Strona:Władysław Tarnowski - Krople czary - cz. I i II.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
150

A drugie w kraju zostawił z potopem
Łez, co padały wśród więzień ciemnoty!...
Ale ten ślepy Kyklop — on skałami
Jeszcze na wroga ciskał w swym frasunku,
Tylko niestety! nie w jednym kierunku,
Bo pierś swą własną stargał niezgodami!...
Lecz on był wielki ojczyzny miłością
Mimo robaków, co się w nim wylęgły,
O! był ogromny Bogów ogromnością, —
I za kraj cały kiedy się rozprzęgły
Siły, miał siłę — gdy kraj usnął, czuwał,
Jego się każdym grzechem gorzko sfruwał,
I gromem budził, jak lwa uśpionego
Choć sam marł z nędzy i smutku wszelkiego,
Choć nieraz gawiedź mu się urągała,
Co przekleństw jego niegodna się stała!...
To najsmutniejsza dziejów naszych karta,
I nieczytelna, bo łzami zatarta —
Ale ogromna, w pioruny pisana,
Z ranioną ręką, geniusza Tytana!...
On iskrę Twoją uniósł o narodzie
By ją ciemności Cary niezdławiły,
Jak Prometeusz, w mękach, żalu, głodzie
Żył — gdy mu sępy wnętrzności krwawiły —
Pociechą jego bywało jedyną —
Że czasem iskrę odrzucał ciemnościom —
I wtedy jego czyniono tu winą
Że gasła marnie na tryumfy złościom!...
Toż jego dziejów każde pulsowanie,
Złączone z naszém i naszą przyszłością —
Ach co cierpieli oni!... z swą stałością
Tego niewidzim dziś — ale zaranie
Okaże — że niemniej jak kraj cierpieli,
Smętną radością do grobów się śmieli!...
Toż grób każdego z nich dla nas — świętością!
O bracia starsi! wy dziś miłościwie
Pobłosławcie młodych, co tęskliwie
Za Wami prężą ramiona!...

1863.