Strona:Władysław Stanisław Reymont - Z pamiętnika.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 93 —

„I jak ta pusta butelka, i jak ta umarła...
„I jak ten policyant, którego buty skrzypią pod oknami szpitala waryatów“.

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

„Na ulicach śnieg leży, deszcz pada, słowiki śpiewają.
„Miedziane trąby huczą w mniszek klasztorze... a z daleka... z daleka...
„Zgrzyt ostry kos na łąkach... tam — na łąkach prabytu...
„Tam, gdzie chodzą nagie wszechbyty i płyną strugi przepotężnej gliceryny pod fuksyami absolutu“.

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

Naprawdę, ale nawet w Kuryerze nigdy tak ślicznego kawałka nie czytałam.
Kuzynek Jaś pododawał tylko znaki pisarskie, bo pan Hyacynt musiał w natchnieniu zapomnieć.
Poszliśmy razem do teatru.
Teatr śliczny, zapomniałam tylko, co grali, bo było tyle ludzi!...
Wszystkie loże zajęte. Ale naprawdę u nas w Warszawie panie szykowniej się ubierają, no i są znacznie piękniejsze... tylko, że u nas niema tylu hrabiów!
Kuzynek i pan Hyacynt pokazywali mi ich. Z pół teatru było samych hrabiów, hrabin i hrabianek! A brzydkie, jakby na umyślnie!