Strona:Władysław Stanisław Reymont - Z pamiętnika.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 65 —

Nie mogę pisać, bo mąż tak chrapie!
Piwo, dobry obiad, karty, a potem chrapanie — oto są mężowie.

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

Wtorek rano. Już po nabożeństwie. Dorożki czekają przed domem.
Sparzyłam sobie język herbatą. Zaraz jedziemy!
Boże! żeby czego nie zapomnieć!
Pan Henryk poleciał jeszcze do apteki, bo „Stokrotki“ jakieś smutne... jakby chore... Piszę już w kapeluszu i... ach, byłabym zapomniała pudru i ołówków do brwi... ja ich nie czernię, tylko „Ma“ kazała zabrać dla siebie...
Ciocia płacze. Zdziś płacze... Ze wszystkich okien wyglądają... Słyszę kroki pana Henryka na schodach!
Zaraz jedziemy!
Tak mi jest smutno i tak mi jest czegoś wesoło.
Byłabym zapomniała swoich oszczędności, mam je w woreczku, na szyi... nikt o nich nie wie.
Już jedziemy!
Więc to prawda!

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·
· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

Później, już w wagonie. Jedziemy do Włoch!
Piszę ołówkiem i patrzę w okno!
Dostałam pięć pudełek cukierków i tyle kwia-