Przejdź do zawartości

Strona:Władysław Stanisław Reymont - Z pamiętnika.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 104 —

A co za przepych! jakie stroje, jakie kapelusze, to zupełnie jakby żurnale mód chodziły po ulicy... a jacy szykowni są tutaj panowie! Naprawdę, ale nawet ci, co powożą fiakrami, to tak zupełnie wyglądają, jak nasi hrabiowie... Dobrze im się przyjrzałam w przeszłym roku na corso w Alejach Ujazdowskich!
I fiakry takie szykowne i zupełnie jak prywatne powozy wyglądają. Bo u nas, naszemi dorożkami, to już zupełnie jeździć nie można.
„Ma“ mówi, że uczciwe kobiety nie jeżdżą na gumach, no, a temi strasznemi jednokonkami, to znowu nikt szanujący się nie pojedzie.
Byliśmy w Burgu, w muzeum cesarskiem. Obrazów małośmy oglądali, bo przecież we Włoszech zobaczymy piękniejsze... ale... naprawdę, to zupełnie nie rozumiem, dlaczego ludzie tak się zachwycają tymi obrazami?...
Prawda, że to teraz bardzo modne, ale...
A jaki ja tam kapelusz widziałam! z samych czarnych, ogromnych piór strusich, poprzepinanych bukiecikami fiołków, no cud prawdziwy!...
I w tem muzeum są śliczne rzeczy, a szczególniej te złote, naprawdę szczerozłote serwisy cesarskie i tyle kosztowności!
„Pa“ powiada, że to złoto, to blaga! Ale jakżeby, żeby cesarz nie mógł mieć szczerozłotych serwisów!

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·