Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Ostatni sejm Rzeczypospolitej.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i na czułe spojrzenia, jakiemi go darzyły, odpowiadał srogiemi oczyma wzgardy.
Przystanął jednak w złoconych drzwiach i coraz niespokojniej patrzył na pary, wirujące po sali, na obnażone piersi, bose nogi, powiewne tuniki, nie ukrywające niczego, na bezwstydne nagości, pożerane zjurzonemi oczami i na lubieżne skręty ciał, wijących się w tańcu.
Dreszcz nim zatargał i krew się wzburzyła, bowiem pierwszy raz zobaczył ten Olimp jakowyś, od którego wiało namiętnym szałem i rozkiełznaną lubieżą.
Sromał się w duszy, a nie mógł oderwać oczu i stał, jakby przykuty. Niby sen, pokuszeń pełen i złud czarodziejskich, wirował mu przed zgorzałemi oczyma, snuł się nieskończoną wstęgą i niezmożenie nęcił, upajał i porywał... Jakby korowód cudnie foremnych niebianek, płynący w obłokach pajęczych osłon, wskroś których grały żywe kolory ciał i wszystek zarys ich straszliwej piękności.
Były tam Psychy, o piersiach pąków kwietnych i twarzach jakby z księżycowych promieni; były wyniosłe, dumne i nieprzystępne na pozór Dyany, o ustalonej sławie rozpustnic.
Były westalki, spowite w niepokalaną biel eternelów i białym liliom podobne, a zuchwale zamiatające oczami.
Były Cerery, królewskiego majestatu pełne i siejące dokoła dreszcze namiętnych pożądań i szałów.
Były nimfy i dryady, przybrane całkiem à la sau-