Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Ostatni sejm Rzeczypospolitej.djvu/467

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzińce, drzwi, a nawet okna zajęli grenadyerzy. Na placu stanęła baterya harmat, wyrychtowanych w gmachy sejmowe, przy niej kanonierzy z zapalonymi lontami, wozy amunicyjne i cugi w powinnej odległości, dragoni na flankach, a w odwodzie kozactwo.
Harmaty wyciągały groźne gardziele ze wzgórz, otaczających Grodno, harmaty leżały u wylotów znaczniejszych ulic i harmaty zamykały wszystkie rogatki.
Tak się zaczynał ów pamiętny 2-gi września 1793 roku.
Dzień się był zapowiadał cudny, ciepły i cichy; ptaki radośnie świergotały, zawiewał wietrzyk, przejęty zapachami pierwszej jesieni, weselnie polśniewało błękitne niebo, zarzucone białemi wełnami chmur; aura tchnęła lubą rzeźwością; słońce wynosiło się promieniste, niby oblicze szczęściem nawiedzone, ale mało kto wiedział o tem, bo ludność przebudziła się w żelaznych pętach przemocy: żołnierze stali pod domami, wzbraniając otwierania sklepów, bram i drzwi, zakazując nawet pokazywania się na ulicach bez biletów komendantury, a kto nie posłuchał żołnierskich racyi, szedł pokutować na odwach, lub kolby i nahaje zawracały go z powrotem do domów...
Grodno przyjęło te zarządzenia w najwyższem zdumieniu.
Powstało tysiące najdziwaczniejszych domysłów i pogłosek, zgodnych jeno w zawziętej nienawiści do Prus, gdyż tylko Buchholtz mógł się przyczynić do tego niesłychanego teroryzmu, obrażającego nawet najpowolniejszych Sieversowi.