Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Ostatni sejm Rzeczypospolitej.djvu/340

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Oficyerskie sielanki — objaśniał po chwili — grenadyerscy pasterze pląsają ze swojemi pasterkami pod wtór bałabajek i tłuczonych flach. Wyjdźmy stąd. — Miała jakieś pytanie na ustach, ale, poniechawszy, szepnęła ze szczerym żalem: — Marzyłam słodką solitiudę wraz z tobą, tymczasem musimy iść precz...
Przysiedli jednak pod chatą, gdyż we wrotniach zagrody ukazał się pasterz otoczony owcami, przygrywał na fujarce, a jagnięta, pobrzękując dzwoneczkami, czyniły dokoła niego ucieszne skoki.
Iza rozpływała się w uwielbieniach nad tym czułym aspektem, nie szczędząc przy tem pięknemu pasterzowi łaskawych słów, a i srebrem brzękających uznań.
I gdy się tak ciesząc wdzięcznym obrazem przeplatali zabawę lubemi pieszczoty i całunkami, zjawił się nagle, jakby z pod ziemi, jej wierny kozaczek i jął coś szeptać w sekrecie.
Ściągnięciem brwi pokryła jakoweś zakłopotanie i odezwała się głośno:
— Powiedz, że zaraz przyjadę. Ruszaj! Szambelan ciężko zaniemógł i nie wypada mi pozostawiać go samym w takim stanie — objaśniała wielce zafrasowana.
Ta niespodziewana troskliwość o męża targnęła nim cichą zazdrością.
— A może to tylko kabała! — podjęła. — Bywało, wzywa mnie pod pretekstem nagłego pogorszenia, przychodzę, a on szydzi, bo jeno pragnął mi popsuć zabawę. On jest pełen takich niegodziwych forte-