Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Ostatni sejm Rzeczypospolitej.djvu/331

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Wszak zbrojnyś w najdoskonalszą obojętność — uśmiechnęła się dziwnie smutnie.
Nie zdążył odpowiedzieć, gdyż kasztelan powiódł go prezentować. Sievers okazał mu szczególną łaskę, zaszczycając paru słowami i życzliwym uściskiem ręki, poczem damy wzięły go w swoje obroty, zwłaszcza hr. Camelli zaczepiała go ustawicznie ognistemi spojrzeniami, pani Ożarowska wyrzucała zaniedbywanie ich domu, pani Załuska inwitowała na swoje poniedziałkowe causette’y, ks. Radziwiłłowa próbowała z nim dyskursu o różach, Jula Potocka traktowała o swoich synaczkach, a jakaś piękność, podobna wystrojonej kukle, dobywała z niego wiadomości o barwach szalów, noszonych w Paryżu. Znalazł się w nielada opałach, lecz wyszedł z nich zwycięsko, szermując słowami z wprawą i brawurą. Był przytem dwornie chłodny, uprzejmy i w tem ożywieniu tak dowcipny, błyskotliwy i piękny, że Izie zrobiło się czegoś przykro. Przysiadła się bliżej, usiłując ściągnąć na siebie jego spojrzenia, lecz on, zajęty tą pustą szermierką słów, spojrzeń i uśmiechów, nawet jej nie zauważył. Odsunęła się obrażona.
Naraz ostro zabrzęczały ostrogi, jakiś oficyer w pełnym moderunku podszedł do Sieversa, promenującego się wraz z kasztelanem po tarasie i podał mu list. Ambasador złamał pieczęć i przeczytawszy, zwrócił się cicho do kasztelana:
— Nowe kabały! Szydłowski w gorącem przemówieniu protestuje przeciwko ratyfikacyi naszego traktatu, właśnie na dzisiejszej sesyi złożonemu do laski przez hr. Ankwicza, Skarżyński mu sekunduje, zelanci