Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Ostatni sejm Rzeczypospolitej.djvu/328

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ważne materye są wyznaczone, sprawa delegacyi do traktowania z Prusami.
— Bierz licho króla pruskiego i ciotkę jego, nie marudź waszmość i siadaj. Mości Borowski, każ-no dać jeszcze tego z czarnym krzyżykiem na laku.
— A nam borgońskiego, jeśliś łaskaw — dorzucił ktoś drugi.
— Srogi ekspens co najprzedniejszych win — szepnął Klotze do ucha Zarębie.
— Właśnie, a waść zapewniałeś o skąpstwie ambasadora?
— Ba — zaczął drwiąco — na sobotę naznaczono w sejmie ratyfikacyę traktatu z Rosyą, więc Sievers już od dzisiaj nie ma serca odmawiać niczego swoim socyuszom! Ale chodźmy, czekają porucznika w pałacowym żardinie.
— Kasztelan?
— I ktoś więcej. — Poprowadził bocznymi schodami do ogrodu.
Po deszczu nie było już ani śladu; wspaniałe, sierpniowe słońce niosło się po błękitach, potrząśniętych tu i owdzie białawemi chmurkami; tylko boguwole zawzięciej gwizdały w gąszczach, żywiej polśniewały liście i rzeźwiejsze powiewy biły światem.
— Cudnyż to prospectus! — szepnął Zaręba, stając na pałacowym tarasie.
Jakoż ogród, niegdyś przez Tyzenhauza założony, był nadzwyczaj foremny i w najlepszym smaku: kwadratowy, ujęty przez wysokie pod sznur cięte grabowe szpalery, pełne szmaragdowych nisz, gdzie się bieliły