Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Ostatni sejm Rzeczypospolitej.djvu/327

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

obojętność na sprawy krajowe i niepodobną do pojęcia bezmyślną lekkomyślność.
Na szczęście dla Zaręby obiad wrychle się skończył i on mógł powstać od stołu, ale nikt więcej nie ruszył się z miejsca, gdyż na skinienie Łobarzewskiego, Borowski, majordomus Sieversowy, puścił w obieg kilkadziesiąt pękatych flach węgrzyna. Zdumieli się takiej niecodziennej siurpryzie, przyjętej zresztą powszechnym aplauzem i wnet humory jęły wzrastać, jakby na drożdżach i rosła lubość, konfidencyonalne zwierzenia i wybuchy rzewnych serdeczności. Poszły różne zdrowia, Łobarzewski pił ambasadorskie, ktoś huknął kochajmy się, zaczem jęli się cmokać z dubeltówki, a prawić sobie czułe dusery, ktoś nawet rzewnie zapłakał, gdy zaś przeminęło wzruszenie, przysiedli znowu do kielichów i pociągali akuratnie, że liberya ledwie nastarczyła dolewać. Kto zapalił lulkę, kto prawił, kto rozwalony w krześle zadrzemał błogo, kto przysunął się do większej kupy, gdzie jakiś facecyonista łgał, aż się kurzyło, a wszędy szła luba gawęda w materyach najmilszych, o koniach, o sporach granicznych, o spodziewanych sperandach, o polowaniach, że zrobiło się w sali jakby na jakich imieninach w jakiejś Wólce, gdzie to wszyscy się znają, wszyscy powinowaci, a przyjaciele i sąsiedzi. Napróżno Nowakowski przypominał porę pójścia na sejm, bo właśnie wybiła czwarta, na którą solwowano sesyę.
— Sesya nie zając, nie ucieknie — śmiał się jeden z posłów.