Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Ostatni sejm Rzeczypospolitej.djvu/303

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.




VII.

Któregoś dnia rano pod Sapieżyńskim pałacem jęło się zbierać pospólstwo, jakowyś bowiem niebieskawy papier grubo zadrukowany, a widniejący na czarnej desce, gdzie zwyczajnie przylepiano ogłoszenia, ściągał powszechną ciekawość. Próbowano go odczytywać, ale czy był umieszczony za wysoko, czy też brali się do tego nie nazbyt biegli w tej sztuce, dość, że napróżno ten i ów mozolnie składał litera po literze i bąkał, nic z tego nie wychodziło; tylko drwiny a śmiechy wybuchały w ciżbie z czytającego.
— Takie papiery wyrażają, jako przyjeżdża heca — zabrał głos jakiś aspan w zielonym fartuchu. — Jak generalność zjechała do Grodna, tak...
— Stoi jak wół: »za pozwoleniem«... — Czytaj dalej, Trojakowski.
— Na książce do nabożeństwa wyczytam co do litery, ale tu coś inaczej...
— Nie przy tobie napisali — zadrwił drągal w białym, kosmatym surducie i z gębą franta. — A pies ich jechał z famielią i jeich drukowanem!