Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Ostatni sejm Rzeczypospolitej.djvu/302

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została przepisana.

    najpiękniejszych kobiet, jakie go nieodstępnie otaczały, często podnosiła na niego zamglone oczy.
    W jakiejś chwili porwał go Cycyanow, by wyżalić się na podłą zmienność kobiet, żarła go bowiem zazdrość i bezsilna wściekłość na Zubowa.
    — Każda potrafi psu oczy sprzedać! — przytwierdził, goniąc oczyma Terenię, tańcującą zapamiętale z von Blumem i poszedł do bokówek, gdzie już niepodzielnie panował faraon i hulaszcza, wrzaskliwa pijatyka.
    Już na świtaniu pochwyciła go podkomorzyna.
    — Odwieź mnie waszmość do domu, czeka tam Działyński z Prozorem.
    Uradowany niezmiernie podał jej rękę i wdzięcząc się, a prawiąc modne dusery, powiódł do wyjścia.
    Właśnie wybuchnęły srogie wrzaski, podpita młodzież porwała Zubowa na ręce i obnosiła po sali wśród wiwatowań i grzmiących fanfar muzyki.
    Zaręba obejrzał się z politowaniem i wyszedł powolnym krokiem.