Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Ostatni sejm Rzeczypospolitej.djvu/266

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

trzeba być przygotowanym na wszelaką okoliczność. Rozumieją to już drudzy. Ks. M. Czetwertyński, który pojechał do Petersburga w homagialnej deputacyi imieniem oderwanych województw, już zabiega koło Pawła i robi pakty z Naryszkinami o swoją śliczną córkę. Wiele naszych domów zamyśla podobnie. A pocóż kazał się wybrać do tejże delegacyi ks. Sanguszko? i ks. A. Lubomirski i M. Sobański i Rzewuski kasztelan witebski i Grocholski i Wyleżyński? Składać hołd powinny Imperatorowej, ale i zabiegać o swoje partikularne sprawy.
— Pojechali łowić panem bene merentium.
— Stawiam głowę, jako z pustemi rękami nie wrócą. I słuszna to rzecz, aby, co odebrano Rzeczypospolitej, wróciło chociaż w cząstce do rąk obywatelów.
— Obyczaj szakalów karmić się trupami — szepnął zdławionym głosem.
— A jeśli mi się z Izą nie uda — ciągnął, nie zważając na jego słowa — to mojego Stasia umieszczę w pułku Następcy: niechaj się chłopiec szlifuje i dorabia fortuny i znaczenia.
— Gdzież on aktualnie przebywa?
— W Sieniawie u księcia generała ziem podolskich.
Zdumiał się Zaręba, gdyż kasztelan był antagonistą »Familii«.
— Pogodziłem się z konieczności — mrugnął przebiegle. — Książę generał jedyny to w Polsce wielki pan i chociaż rozdyma go pycha, że nawet o królu pruskim wyrzekł, jako ma lepszych od niego szlachciców do podawania lulki, człowiek to wielce oświecony, wspa-