Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Ostatni sejm Rzeczypospolitej.djvu/267

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niały i szczodry. Wziął Stasia do swego boku; chłopak nabierze światowego poloru, górnych manier i wyćwiczy się w materyach krajowych. Książę ma zachowanie u wszystkich sąsiednich potencyi, jego więc protekcya może każdego wysoko wypromować. Zaś księżna prowadzi swoją politykę, popiera gorąco zelantów i ma czucie z egzulami w Dreźnie i Lipsku. Takie stosunki mogą się Stasiowi w ewentach życia wielce przydać. Kto na dorobku, temu nie wolno azardować się na burzliwych fluktach sentymentów, musi mieć rozum za przewodnika.
— Maksimy godne uwielbienia — wyrzekł Zaręba, nie patrząc mu w oczy, ale musiało coś w jego głosie zaniepokoić kasztelana, gdyż dodał:
— Bóg świadkiem i poczciwi ludzie, że służę ojczyźnie, jak potrafię i rozumiem, ale też i nie poczytuję sobie za grzech zabiegać o przyszłość jedynaka.
Wyznawał się coraz szczerzej, aż Zaręba nie mogąc już znieść wylewu plugastwa, przerwał mu bardzo pokornie:
— Wuj na długo do Grodna?
— Biskup słał pocztę za pocztą, aby zdążyć na porę ratyfikacyi traktatu z Rosyą, potem przyjdą do deliberacyi materye pruskie i tyle jeszcze innych, że wypadnie mi tutaj pozostać do końca sejmu.
— Aż do solennych egzekwii za Najjaśniejszą Rzeczpospolitą.
— Pleciesz! — obruszył się — najłacniej drwić a krytykować. — Nakręcił złoty pektoralik, obsypany brylancikami i ozwał się łaskawie: — Siadaj, ja sobie