Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Ostatni sejm Rzeczypospolitej.djvu/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i garść dukatów za swoje wrzaski nieludzkie i dzikie skoki, nie zdoławszy nikogo prawdziwie usatysfakcyonować.
Nie rozśmieszał również słynny baranek pani Nowakowskiej, który wyzłoconymi rogami trykał zuchwale każdego, kogo mógł tylko dosięgnąć, ku słodkiej radości swojej pani, obsypującej go co chwila pieszczotami.
— Ale co robi Woyna przy tej zwiędłej Klelii? — dziwił się Zaręba.
— Nawraca ją na cnotę, na złość braciom Krotowskim.
— I jakąż rolę gra to rogate bydlę! — wskazał baranka.
— Nie myślisz przecież o mężu? — zaśmiała się ironicznie. — Baranek to jej wierny przyjaciel, nigdy się z nim nie rozstaje, newet wizytuje w jego asyście.
— Imaginuję sobie ten aspekt! — śmiał się ironicznie.
— Wkracza do salonów, niby zwycięska Aurora; biały baranek w złotych lejcach na przedzie, a z boków jej nieodstępni wielbiciele, bracia Krotowscy.
— Byłoby jeszcze ucieszniej, gdyby jeździła w tych trzech osłów.
— I często ją widują w okolicznych boskietach, błądzącą z barankiem, jakby szukała czułych berżerków i słodkiej solitudy w ustronnych kabankach.
— Łacno znajdzie, czego szuka: tyle obozów w okolicach Grodna! — drwił rubasznie.