Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Ostatni sejm Rzeczypospolitej.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wozów, ciągnących do ambasadorskiej kwatery i wypełnionych najzacniejszą socyetą; trzeba było jechać noga za nogą, wśród tumanów kurzawy i spiekoty, gdyż wysmukłe topole, któremi była wysadzana ulica, niewiele chroniły od słońca.
— Spóźnimy się na piknik, już dochodzi piąta — zauważył kwaśno Zaręba.
— Obowiązek przed przyjemnością, to moja maxima! — wygłosił poważnie Nowakowski — gdy powozy zadudniły na długim moście nad Horodniczanką i zaczęły skręcać ku domom, ledwie dojrzanym przez gąszcze drzew wyniosłych.
Parterowy dom ekonomii królewskich, o mansardowych facyatach i dosyć długich skrzydłach, zajmował Marcin Badeni, szambelan, i główne departamenta zarządów, ale tuż przy nim, przywarty szczytem i w jednej linii z jego lewem skrzydłem, a frontem do ulicy Szerokiej wznosił się pawilon pięknej włoskiej struktury o dwóch piętrach, zakończonych kamienną balustradą, przyozdobioną wazonami. Pawilon, dosyć duży, miał na pierwszem piętrze wielkie okna i złocone balkony, a na dole wspaniałe podwoje z mahoniu, do których prowadziło parę marmurowych stopni, pokrytych czerwonem suknem. Rzeczpospolita znacznym sumptem przysposobiła go na mieszkanie dla Sieversa i jego świty.
Kozacy w czerwonych chałatach i czarnych, lśniących szkopkach trzymali straże przy drzwiach, prócz nich kompania grenadyerów, w bojowej gotowości, kwaterowała w domku, skrytym w gąszczach ogrodu Botanicznego,