Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Ostatni sejm Rzeczypospolitej.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Na obszernym podjeździe stało już kilkadziesiąt powozów, a wciąż zajeżdżały nowe i co chwila wysiadały strojne damy, panowie a nawet i dzieci.
— Walą, niby na odpust — mruknął Zaręba, wchodząc do przedsionka.
— Bo mus rządzi ludźmi, a nie sentyment — szepnął Nowakowski, kłaniając się na wszystkie strony.
Szli na pierwsze piętro barwną i pachnącą aleją, gdyż na każdym stopniu bardzo szerokich schodów stały kwiaty, a poręcze były oplecione w rozkwitłe pędy caprifolium.
— Droga, jakby wiodąca do raju! — drwił z gorączkowym pośpiechem Zaręba.
— Ale niechybnie do fortuny! — wyrzekł ktoś z tłumu wchodzących.
Na progu robił honory domu baron Buhler, pierwszy doradca ambasady, w otoczeniu generałów Dunina, Rautenfelda i Kampenhausena.
Salony były urządzone z przepychem; w środkowym, największym, pełnym róż w chińskich wazach, porozstawianych na mozajkowych stołach, pod portretem Imperatorowej, wyobrażonej w stroju koronacyjnym, siedział Sievers w galowym mundurze, suto złotem aftowanym, w orderach, brylantowych gwiazdach i niebieskiej wstędze, pogodny wielce i z niezmiennym uśmiechem na wązkiej, drapieżnej twarzy.
Damy brały miejsca obok niego, półkolem, na fotelikach ze złoconej trzciny, a pomiędzy niemi biskup Massalski jakby drzemał z gorąca.
Sievers witał podchodzących z dworną uprzejmo-