Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Ostatni sejm Rzeczypospolitej.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jak brzeszczot i haczykowatym nosem — Kimbar-Upicki, godny Sicińskiego przeklętej pamięci następca — wyliczał z taką nienawiścią, że już chwilami brakowało mu oddechu i ceglasty rumieniec pstrzył mu piegowate jagody. — Kompania jeszcze nie w pełnym komplecie, ale summa-summarum warchoły to obmierzłe, sejmikowi szczekacze, zakute łby i fakcyoniści. Muszę cię też oświecić, jako wszyscy zostali wybrani na sejm za moskiewskie pieniądze — zaszeptał ciszej jeszcze i zjadliwiej — a prócz tego, niejednego z nich Igelström musiał ekwipować i dawać strawne na drogę do Grodna. Za to wszystkich, którzy nie dzielą ich zasad, mają i głoszą zdrajcami. Pospólstwa ich estymuje, bo się wystawiają Katonami, biorą pozór Koryolanów, ale gdyby nie nasze zabiegi, jużby za przyczyną tych krzykaczów dawno sejm rozpędzono na cztery wiatry. Na szczęście, są jeszcze prawdziwi patryoci — rozgadywał się, nie omieszkując przytem wystawiać swoich wielkich zasług w służbie powszechności.
Zaręba nierad był wielce z tej publicznej konfidencyi, zwłaszcza, iż Skarżyński rzucał na niego podejrzliwe spojrzenia, lecz Igelströmowy socyusz, wyczerpawszy materyę de publicis, rzucał się z ferworem na intymności z życia znaczniejszych person sejmowych, wywłócząc je na jaśnię ze szczególną przyjemnością.
— Ciekawe to sprawy, ale ja się w tem nie lubuję — przerwał mu zniecierpliwiony.
Nowakowski uśmiechnął się pobłażliwie i szepnął znacząco:
— Ale kto je ma w garści, ten w potrzebie może