Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Ostatni sejm Rzeczypospolitej.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Jej można zawierzyć — zaszeptał Woyna — ona zna każdą tajną pocztę królewską: może ją wie od Sieversa, gdyż dziad w niej srodze rozmiłowany, a może i od Buchholtza, z którym także jest w konfidencyi. To ptaszek! Nie kręci się ona tutaj bez kozery i tylko dla czarowania swoim zwodniczym szczebiotem...
— Z tego konkluzya, że dama rączki macza w politycznych kabałach. Teraz pojmuję, skąd wie o wszystkiem, co się u nas dzieje i dlaczego się tak ucieszyła ze śmierci Marata i upadku Moguncyi! Ale jakiej stronie ona służy?
— Są poszlaki, że nasłał ją Zubow do szpiegowania Sieversa, ja zaś mniemam, iż naprawdę służy tylko za angielskie złoto. Pitt płaci koalicyę przeciwko Francyi, ale nie spuszcza z oka lubych socyuszów! Cudna gra?
— Wiem jedno, upadek Moguncyi to nasza klęska, bo tryumfujący król pruski obróci się teraz cały przeciwko nam. A śmierć Marata cios to dla ludzkości.
— Mniemam, że ulga: obmierzły to był chłeptacz krwie ludzkiej i demagog.
— Ale też był jedynym w rewolucyi, który śmiał!
— Ożenić Ludwiczka z Mamsel Guillotin. Cóż, kiedy małżeństwo bezpłodne.
— To się wkrótce pokaże! — wyrzekł Zaręba z tajemniczym uśmiechem, czem dotknięty Woyna wziął go pod ramię i zaszeptał rozdrażnionym głosem:
— Więc i wy śmiejcie! Mnie już nudzą wasze